Masz bardzo wygodną sytuację. Z tobą i u ciebie zawsze święto i przyjemności, a obowiązki po stronie żony. To ona dba o dom i obiadki. Ty możesz być zapraszana na kolacje z szampanem. To
— Spotykaliśmy się 1,5 roku, w końcu powiedział, że wraca do żony i dzieci. Powinnam jej powiedzieć? — zastanawia się kobieta. Jest rozgoryczona, bo chociaż od Pawła nie oczekiwała związku po grób, boli ją, że zostawił ją dla żony. Przez tyle czasu szczyciła się przecież tym, że musi być od niej lepsza.
Linda jeszcze tego samego roku zaszła z muzykiem w pierwszą ciążę. Linda i Paul próbowali wspólnych sił w muzyce. McCartney uczył grać żonę na klawiszach mimo, że niektórzy fani oraz krytycy podważali jej grę na keyboardzie. Para miała czwórkę dzieci: Heather (córka adoptowana przez Paula), Mary, Stellę i Jamesa.
Od odejścia Jezusa podążający za Nim uczniowie i wszyscy spośród świętych, którzy zostali zbawieni dzięki Jego imieniu, mocno za Nim tęsknili i czekali na Niego. Wszyscy zbawieni mocą łaski Jezusa Chrystusa w Wieku Łaski oczekiwali na ten szczęśliwy dzień w trakcie dni ostatecznych, kiedy Jezus Zbawiciel przybywa na białym
Gość kolonix. Goście. Napisano Grudzień 21, 2007. Kilka miesięcy temu odszedłem od żony.Nie układało nam się życie ,Żona chce oczywiście żebym wrócił do niej.W jednej z rozmów
Tłumaczenia w kontekście hasła "daleko odszedłem od" z polskiego na angielski od Reverso Context: I za pomocą tego nowego sposobu widzenia po raz pierwszy uświadomiłem sobie, jak daleko odszedłem od człowieczeństwa.
. Drogi mężu: Piszę ten list, aby powiedzieć Ci, że zostawiam Cię na dobre. Byłam dla Ciebie dobrą żoną przez siedem lat, ale dłużej już tak nie mogę. Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie piekłem. Twój szef do mnie dziś zadzwonił i powiedział, że odszedłeś z pracy – to przelało czarę goryczy. W zeszłym tygodniu przyszedłeś do domu i nawet nie zauważyłeś, że mam nową fryzurę, pomalowane paznokcie, ugotowałam Twój ulubiony obiad, a jakby tego było mało założyłam seksowną bieliznę. Nie zwróciłeś na mnie uwagi, a obiad zjadłeś w dwie minuty i od razu poszedłeś na górę oglądać mecz. Od dawna nie mówiłeś mi, że mnie kochasz, nie wspominając o czułościach wobec mnie. Albo mnie zdradzasz albo po prostu mnie nie kochasz… W każdym razie odchodzę od Ciebie. Nie próbuj mnie szukać. Razem z Twoim BRATEM wyprowadzam się z miasta! Powodzenia w życiu! Twoja była żona Mąż także zdecydował się napisać parę słów żonie. Droga była żono, Twój list mnie powalił. To prawda, że byliśmy małżeństwem przez siedem lat, ale kobieta którą poślubiłem nie jest tą, którą miałem później przy boku. Oglądam tak dużo telewizji, aby nie musieć słuchać Twojego ciągłego zrzędzenia i marudzenia. Szkoda, że to nie działa. Nie powiedziałem nic o Twoim ścięciu włosów, ponieważ gdy Cię zobaczyłem to od razu pomyślałem, że wyglądasz jak chłopak! A moja mama uczyła mnie, że jeśli nie ma się nic miłego do powiedzenia to lepiej milczeć. Kiedy niby ugotowałaś mój ulubiony obiad to chyba pomyliłaś mnie z MOIM BRATEM, bo ja przestałem jeść wieprzowinę siedem lat temu! Poszedłem od razu spać, gdy stanęłaś przede mną w seksownej bieliźnie, ponieważ widniała na niej jeszcze cena: 100 złotych… Modliłem się, że to tylko przypadek, że mój brat dokładnie tyle samo pożyczył ode mnie dziś rano. Mimo to ciągle Cię kochałem i czułem, że możemy nad sobą popracować. Kiedy dowiedziałem się, że wygrałem milion złotych w lotto od razu odszedłem z pracy i kupiłem dla nas dwa bilety na Jamajkę. Tak bardzo chciałaś tam polecieć… Jednak kiedy przyszedłem do domu – Ciebie już nie było. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Mam nadzieję, że w końcu masz życie, którego tak bardzo chciałaś. Mój prawnik powiedział, że dzięki Twojemu listowi nie dostaniesz w sądzie ode mnie ani grosza. Cóż, dbaj o siebie. Nie wiem, czy mój brat Ci powiedział, ale urodził się nie jako Karol, a Karolina. Mam nadzieję, że to nie jest dla Ciebie problem. Powodzenia, Twój były mąż.
- Od ślubu córki dołączają do nas na Wielkanoc obie byłe żony Andrzeja ze swoimi obecnymi partnerami, mój były mąż ze swoją obecną żoną i rodzice i rodzeństwo z małżonkami mojego zięcia - śmieje się Marta. A potem wymienia kolejne dzieci i ich byłych. W sumie 30 osób. Taki 123RFZ miłości do córkiMarta to 58-letnia adwokatka. Gdy poznała Andrzeja, była rozwiedzioną mamą dwóch prawie dorosłych córek (18 i 19 lat). On, także prawnik, miał za sobą dwa małżeństwa, a z każdego z nich dziecko - dwóch synów, wtedy już też prawie dorosłych (17 i 20 lat). - Zakochaliśmy się w sobie na zabój - wspomina Bardzo chcieliśmy mieć wspólnego potomka, mimo że ja byłam już po czterdziestce, a Andrzej nawet po pięćdziesiątce. Chcieć to znaczy móc - urodziła się Matylda. Wtedy moje obje starsze córki studiowały już za granicą, jeden z synów Andrzeja także, więc pod opieką mieliśmy tylko jednego malucha. I pewnie żylibyśmy tak w rozproszeniu, gdyby nie ślub mojej starszej córki, która bardzo chciała, żebyśmy oboje z jej ojcem brali udział we wszystkich uroczystościach. Nie było to łatwe, bo rozstaliśmy się w potwornym konflikcie, z ogromnymi wzajemnymi było rady. Kocham moją córkę, więc zadzwoniłam do Stefana pierwszy raz po 10 latach i poprosiłam o spotkanie. Zgodził się natychmiast. Bardzo się tego bałam, ale to była jedna z najlepszych moich życiowych decyzji. Rzeczowo i na spokojnie wyjaśniliśmy sobie oboje, że nie mamy już wzajemnych pretensji, że oboje byliśmy winni rozpadu naszego małżeństwa, a teraz jesteśmy w nowych, a właściwie już starych związkach - dodaje Marta ze śmiechem. - Zakopaliśmy topór wojenny i na dodatek przypomnieliśmy sobie, jak bardzo się kiedyś i Stefan nie tylko wzięli udział w ślubie i weselu córki, który pomogli jej zorganizować, ale także zainicjowali wielkie świąteczne spotkania patchworkowej rodziny. - W Wielkanoc po południu wszyscy zjeżdżają do nas, bo mamy największe mieszkanie - opowiada To znaczy wiadomo, że jesteśmy my, i nasze dzieci, ale od ślubu córki dołączają do nas obie byłe żony Andrzeja ze swoimi obecnymi partnerami, mój były mąż ze swoją obecną żoną i rodzice i rodzeństwo z małżonkami mojego zięcia. Do tego zawsze wpadają wszystkie nasze dzieci, nawet partnerek i partnerów naszych byłych mężów i żon. Tak, tak, wiem, trudno się w tym połapać, ale generalnie zazwyczaj jest u nas 25-30 osób. Każdy przywozi coś dobrego, parzymy najlepszą na świecie kawę, otwieramy kilka butelek wina i gadamy. Potrafimy tak świętować godzinami. Jak to możliwe? Wszyscy jesteśmy już bardzo dojrzali, żeby nie powiedzieć starzy - mówi Teraz wiem, że szkoda życia na kłótnie, konflikty, wzajemne pretensje sprzed 30 laty. Dzięki temu, że my, starzy, umieliśmy schować nasze przeszłe urazy, dogadać się i zapomnieć, nasze dzieci mają fajna dużą i co najmniej lubiąca się i szanującą rodzinę. Oczywiście na co dzień żyjemy każdy swoim życiem, nie spotykamy się tak często, ot, dwa, trzy razy w roku. Ale mam wrażenie, że wszyscy to lubią - podsumowuje po 25 latachSą jednak rodziny, które nie umieją ułożyć sobie wzajemnych relacji tak, by patchworkowa rodzina dobrze funkcjonowała, a wszyscy jej członkowie czuli się w niej najlepiej jak się da. Krystyna rozwiodła się ze swoim mężem 25 lat temu - "bo pił i hulał". Nie umie się z tym pogodzić i nie chce zaakceptować jego nowej, młodszej partnerki. - To on doprowadził nasze małżeństwo do ruiny, bo zamiast siedzieć w domu, uwielbiał grę na wyścigach, pijackie wypady nad morze i hulaszczy tryb życia - opowiada 59-letnia że jej mąż utrzymywał rodzinę i zawsze o nią materialnie dbał, jednak zamiłowanie do zabawy było dla niej nie do zaakceptowania. Podobnie jak jego obecność na ślubie ich wspólnej córki w towarzystwie nowej partnerki. Krystyna odmówiła siedzenia przy jednym stole z kobietą, nie chciała pozować do wspólnego rodzinnego zdjęcia, robiła córce wyrzuty doprowadzając ją i siebie do Prosiłam, żeby przyszedł sam, a on musiał przyprowadzić tą wstrętną babę - Krystyna pomstuje na byłego męża. - Ja z nikim się nie związałam, więc oczekiwałabym, że on też zachowa się zdania jest Marian, który uważa, że 25 lat po rozwodzie jego była żona mogłaby już dać spokój scenom zazdrości i przestać robić mu wyrzuty. Zwłaszcza, że z nową partnerką związał się niedawno. Nie rozumie też, dlaczego żona czuję tak ogromną niechęć do jego obecnej towarzyszki życia, skoro w ogóle jej nie twierdzi psycholożka i psychoterapeutka Agnieszka Paczkowska, nieumiejętność emocjonalnego zamknięcia zakończonej relacji może przez wiele lat być źródłem cierpienia, wzajemnych pretensji, nieustającego żalu. - Taki brak ostatecznego wyjścia ze związku i rozdrapywanie ran przynosi straty nie tylko osobie, która to robi, ale także całej rodzinie, dzieciom, obecnemu partnerowi, jeśli taki jest - uważa partnerka jak płachta na bykaKonflikty, które pojawiają się przy rozstaniach partnerów, odbijają się najczęściej na dzieciach. Nie inaczej było przy rozwodzie Maksymiliana i Anety. Jak twierdzi Maks, 43-letni bankowiec, ich małżeństwo od dawna kulało, więź emocjonalna była wspomnieniem, podobnie jak czułość i seks. - Prowadziliśmy wspólne gospodarstwo i wychowywaliśmy dwie córki - Jednak nie chciałem tak żyć i odszedłem od żony. Rozstanie przebiegło dramatycznie, ona nie chciała tego zaakceptować, atakowała mnie słownie i fizycznie. Zapytana, czy robi to z miłości, odpowiedziała, że zepsułem jej wygodne życie. Po 8 miesiącach poznałem kobietę, która też była po rozwodzie, samotnie wychowywała syna. Po jakimś czasie zamieszkaliśmy razem. To zadziałało na moją byłą żonę jak płachta na byka - partnerka wyzywała już nie tylko męża, ale też jego nową partnerkę od dziwek i szmat, mimo że jest pedagogiem. Buntowała dziewczynki, nie pozwalała im jeździć z ojcem na wakacje, a jak już jechały i dobrze się bawiły, to musiały oszukiwać matkę, że było im źle, bo nie chciały jej sprawić przykrości. - Tymczasem relacje mojej nowej partnerki z jej byłym mężem i jego nową partnerką były serdeczne, niemal przyjacielskie. Bardzo zazdrościłem im tego, że umieją się tak dobrze porozumieć - dodaje Ogromny wpływ na dalsze życie, zwłaszcza w rodzinie patchworkowej ma to, w jakim stanie ludzie wychodzą z zakończonych związków, to, czy umieją ze sobą rozmawiać - mówi Agnieszka Paczkowska. - Bo jeśli pretensje o różne rzeczy z przeszłości cały czas są w powietrzu, to nie ma przestrzeni na porozumienie i dogadywanie się. Zazwyczaj w takiej sytuacji najbardziej cierpią dzieci, które są między młotem a kowadłem, często znajdują się w sytuacji nierozwiązywalnej. Bo jak jednocześnie dzieci mają dobrze bawić się z ojcem i jego nową partnerką, skoro wiedzą, że matka jest o to zazdrosna i sprawia jej to przykrość, choć obiektywnie jej dzieci niczego złego nie robią?PatchworkDane statystyczne są nieubłagane - liczba rozwodów w Polsce rośnie. Co prawda w 2017 r. roku zawarto blisko 193 tys. małżeństw, jednak sądy w tym samym czasie orzekły ponad 65 tys. rozwodów. I jest to tendencja wzrostowa. Warto pamiętać, że statystyki nie uwzględniają związków nieformalnych, w których żyje wiele osób i w których także rodzą się drugiej strony, jak wynika z badań CBOS, przeprowadzanych w 2017 r. tym, co dla Polaków decyduje o sensie życia, najczęściej jest rodzina - tak zadeklarowała ponad połowa, bo 54 proc. z nas. Nic więc dziwnego, że ci, który jeszcze niedawno byli samotnymi rozwodnikami wchodzą w nowe relacje i tworzą nowe rodziny, które często niosą ze sobą bagaż przeszłości: dzieci z poprzednich związków, rodziców, byłych teściów i obecnych dziadków, przyjaciół, kredyty i wspólny z byłym małżonkiem USA taką rodzinę zaczęto nazywać blended family, a u nas rodziną patchworkową, czyli zrekonstruowaną lub jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
W latach 80. była wielką gwiazdą kina. Jej romans ze Stanisławem Soyką był prawdziwym skandalem! Czym zajmuje się dziś Grażyna Trela? Data utworzenia: 17 sierpnia 2021, 7:00. Grażyna Trela w latach 80. była prawdziwą gwiazdą kina. Aktorka wzbudzała zachwyt wielu mężczyzn i miała szansę na naprawdę dużą karierę. Jej romans ze Stanisławem Soyką był prawdziwym skandalem w środowisku artystycznym. Wkrótce potem zniknęła z ekranów i skupiła się na swojej innej pasji. Czym dziś zajmuje się Grażyna Trela? Grażyna Trela w latach 90. była związana ze Stanisławem Soyką. Foto: Krzysztof Świderski / PAP Grażyna Trela miała romans ze Stanisławem Soyką. Aktorka zadebiutowała na ekranie w filmie "Wielki szu". Rok wcześniej ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. Zagrała w 18 filmach. Zniknęła na dobre z ekranów 14 lat temu, to właśnie w 1997 r. po raz ostatni zagrała w filmie "Sława i chwała". Stanisław Soyka miał romans z Grażyną Trelą, wielką gwiazdą kina. Czym dziś zajmuje się artystka? Grażyna Trela nie tylko grała w filmach, ale także występowała na deskach Teatru Starego w Krakowie w latach 1981-1991. W latach 80. pojawiła się nago na plakacie promującym film "Łuk Erosa" Jerzego Domaradzkiego. Nie tylko zapowiedź, ale również sama produkcja wywołały niemały skandal obyczajowy. Film był bardzo popularny, opowiadał o kobietach wyzwolonych i niezależnych. Trela nie miała nic przeciwko rozbieraniu się na ekranie. Kiedy pytano ją o rozbierane sceny, odpowiadała zawsze bardzo profesjonalnie. Zobacz także - Rozbieranie się na planie jest zawsze krępujące. Aby sytuacja dla aktorki nie była dwuznaczna, wszyscy musimy pamiętać, że robimy film i wykonujemy swój zawód - mówiła w wywiadzie dla "Ekranu". Grażyna Trela nie tylko grała w filmach, ale również śpiewała w "Piwnicy pod Baranami". Nagrywała z Markiem Grechutą, Janem Kantym Pawluśkiewiczem czy Włodkiem Kiniorskim. Pisała także dla magazynu "Film". Grażyna Trela miała romans ze Stanisławem Soyką. Muzyk porzucił dla niej ciężarną żonę i dzieci Jednak na jeszcze większy skandal niż jej role, przyszedł czas później. W 1991 r. poznała Stanisława Soykę. Muzyk dla niej porzucił ciężarną żonę i dwóch synów. Artysta po latach nie wspominał tego związku dobrze i wyglądało na to, że żałował tej relacji. - Wtedy nie miałem pojęcia, w co się pakuję - mówił po latach Soyka w wywiadach. - Jeszcze nie wiedziałem, że jesteśmy z dwóch innych światów... To właśnie podczas związku z Trelą piosenkarz nagrał album zatytułowany "Radical Graża" z którego pochodził utwór "Fa na na na", w którym śpiewał do ukochanej "Jesteś moją kokainą". W środowisku nie wróżono temu związkowi sukcesu, biorąc pod uwagę, że został zbudowany na nieszczęściu rodziny Soyki. Po 6 latach doszło do ich rozstania. Podobno jednym z powodów była zazdrość o dzieci muzyka. - Nie mogła unieść faktu, że nie zamierzam opuścić dzieci, że chcę być dla nich ojcem i mieć dobre stosunki z ich matką - mówił Stanisław Soyka. Co ciekawe artystka nigdy nie mówiła publicznie o swoim romansie, a po tym, jak zniknęła z ekranów, bardzo chroni swoją prywatność. - Ta miłość spowodowała niewyobrażalne turbulencje w moim życiu rodzinnym. Odszedłem od żony i synów. Ale dzięki temu dostałem bolesną naukę. Po tym związku wiem: nie ma miłości bez dialogu. Hamowanie złości, »kiszenie« żalu to droga do katastrofy. Żyłem w wiecznym poczuciu winy - mówił na łamach "Twojego Stylu". Oto synowie Soyki. Podobni do ojca? Grażyna Trela - czym zajęła się po zniknięciu z ekranów? W 1998 ukończyła Studium Scenariuszowe Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi i zajęła się na dobre pisaniem scenariuszy. W latach 1999-2002 studiowała także reżyserię na Uniwersytecie Śląskim. Jej scenariusze były kilkukrotnie nagradzane na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych czy Międzynarodowym Festiwalu Filmowym na Cyprze w 2009 r. Wyreżyserowała kilka teledysków do piosenek Stanisława Soyki. Od 2008 r. wykłada na Krakowskiej Szkole Scenariuszowej i w Krakowskiej Akademii im. A. Frycza Modrzewskiego. Od 2013 r. jest wykładowcą scenopisarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. W tym filmie nie zabrakło scen erotycznych. 30 lat „Łuku Erosa” Kochanki Miauczyńskiego. Co się z nimi dzieje? Ten artykuł ukazał się na stronie po raz pierwszy r. /8 Krzysztof Świderski / PAP Stanisław Soyka i Grażyna Trela związali się w 1991 r. /8 INPLUS / East News Stylizacja Grażyny Treli z filmu "To tylko rock". /8 Krzysztof Świderski / PAP Związek Treli i Soyki przetrwał tylko 6 lat. Kobieta podobno nie mogła pogodzić się z tym, że nie chciał odciąć się od rodziny. /8 - / AKPA Trela zajęła się pisaniem scenariuszy i reżyserią. /8 INPLUS / East News W "Łuku Erosa" zagrała u boku Jerzego Stuhra. /8 INPLUS / East News Tu w filmie z 1987 r. "Trójkąt Bermudzki". /8 INPLUS / East News Trela nie bała się odważnych ról. /8 INPLUS / East News Film "Łuk Erosa" w latach 80. wywołał prawdziwy skandal. Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem. Autor Wiadomość Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem. WitamTak piszę, bo stoję pod ścianą i nie wiem co dalej, w którą stronę ruszyć. Mam 35 lat. Jestem wierzący i praktykujący, ale w tym temacie w wielu kwestiach można by do mojej postawy się przyczepić. Ślub z żoną brałem, gdy miałem 30 lat. Mamy dwoje dzieci. Długo kawalerzyłem, więc mam sporo na koncie różnych występków. Było dużo alkoholu, kolegów i praktycznie już brak wyraźnego celu. Ot takie hedonistyczne, puste życie, bez miejsca na kobietę. Rodziców nie opuszczałem z myślą jakby to biedni przeżyli, kto by się nimi zajął, zwłaszcza mamą, bo tata też cale życie pił i średnio na niego można było liczyć. Unikałem z nimi awantur, nawet gdy miałem poczucie, że to ja mam rację. A co tam, niech mają. Aż poznałem swoją przyszłą żonę. Po półtorej roku znajomości pobraliśmy się. Jest osiem lat młodsza. Pierwszy problem - wesele. Obie z teściową mają podobne charaktery i podobne życiorysy, z tym że teściowa jest twardsza. Się nasłuchaliśmy...ale. Zamieszkaliśmy u moich rodziców w pokoju 10 m2. Z biegiem miesięcy sielanka zaczęła się psuć. Co dzień jakieś pretensje mamy i żale do żony, ale do mnie wygłaszane. Zapytałem wreszcie- czego mama chce? Czy żebym żonę wypędził, czy co? - płacz, krzyk gniew. Wsiadłem w samochód i pojechałem do pracy. Po powrocie wszystko w normie. Były plany na budowę i dożywotnie mieszkanie z rodzicami, umówiony architekt, kupiona działka, ale... Siostra przyjeżdżała dzień w dzień z dziećmi, a mamie zaczęły się piętrzyć problemy. A to żona nie zajęła się dziećmi siostry jak należy, a to źle spojrzała, a to nie wyszła z pokoju. Była impreza, po której wybuchła awantura, też niby przez moją żonę, ale to mąż siostry sprowokował, a ja zawiodłem przez alkohol. Stare demony wzięły nade mną górę. Ale jak się otrząsnąłem, to zacząłem żony bronić. Szykany i pretensje piętrzyły się. Byliśmy jak piąte koło u wozu. Mama mi gderała, nawet kiedyś powiedziała, że umrze mi żona na raka mózgu bo jest blada (fakt, ma problemy z anemią w trakcie ciąży, czy niskim ciśnieniem, ale taki tekst do syna?). Nasilały się szykany w okolicach świąt, aż w półtora roku po ślubie po strasznej awanturze przedświątecznej, bo żona nie zorientowała się, że trzeba masę do ciasta przygotować obiecałem żonie, że wyprowadzamy się w ciągu roku. Zaczęliśmy szukać mieszkania i znaleźliśmy niedaleko. Też z myślą o rodzicach i doglądaniu ich. Żona zaakceptowała moją "rolę" jeszcze przed ślubem. Żona zaszła w ciążę (świadomie zdecydowaliśmy) i przed porodem wprowadziliśmy się na swoje. Ciąża była z problemami i po porodzie też były problemy, ale przetrwaliśmy. Też powiedziała, że dziecko nam umrze bo ma krostki. Żona się popłakała, a ta siadła i pojechała do domu. Siostra była dzień w dzień ze szwagrem do przeprowadzki obecna, a szwagier pomagał się wyprowadzić. Mama w strasznej histerii przy przeprowadzce i gniewie. Przykro było, ale nie widzieliśmy innego wyjścia. Po naszej przeprowadzce siostra przestała przyjeżdżać do mamy dzień w dzień z dziećmi. Różnie potem było- na dystans i z próbą normalizacji i dalszymi planami na wspólne zamieszkanie z nimi na ich starość, ale... Największym powiernikiem mamy była siostra i szwagier. Z językiem na brodzie biegali jej z pomocą , mimo że szwagier co pół roku dosłownie mamie w twarz w podzięce-robiąc awanturę. Nie liczyła się opieka nad dziećmi w czasie gdy on szarpał nadgodziny. Moja mama też potrafi robić awantury. Kolejno odwracali się ludzie, nawet i od nas, bo jak coś wzięła na tapetę i język to tyle obracała, że nie było potem co zbierać. Z połową rodziny zagniewana i na stopie służbowej. Ale my staliśmy z boku i się cieszyliśmy, że nie wali prosto w nas. Szwagier z siostrą mącili, podpuszczali, manipulowali. Puszczaliśmy mimo uszu, albo pakowaliśmy się i jechaliśmy do domu. Siostra ze szwagrem z biegiem czasu przestali nas odwiedzać - tylko służbowo. Już cieszyliśmy się normalizacją, aż przyszedł czas gdy u mamy przed oknem miała stanąć budowla, która mamie się nie podobała. Próbowałem w firmie coś wskórać, ale to było poza naszym zasięgiem i decyzją. decyzje zapadały kilka pięter wyżej i nawet nie byliśmy o tym informowani. Ale szwagier wiedział lepiej i mamę uświadamiał. Przyjechała do mojej firmy i zaczęła robić awanturę szeregowemu pracownikowi. Chwała Bogu, że szef miał służbowy wyjazd. Szalała po całym powiecie, odgrażała się wszystkim, wyzywała mnie, jaki to ja niedobry jestem i co ona nawojuje. Nic nie odpowiedziałem. Nikt na jej drodze nic jej nie odpowiedział, tylko zbył, albo się odsunął. Następnego dnia zadzwoniłem do siostry i powiedziałem, żeby ją opanowała bo ma troje dzieci i jak się mamuśka nie uspokoi to razem w kolejce w pośredniaku po zasiłek będziemy stali-mamy wspólnego szefa. No i... Mama od ponad tygodnia się nie odzywa, a ja nie mam jakoś motywacji zadzwonić, czy pojechać. Ostatnia jej rozmowa ze mną to były wyzwiska pod moim adresem i nie dostrzegłem tam matczynej miłości. Nie chcę kontynuacji akcji i z każdym dniem mam coraz mniejszą ochotę wyciągnąć pierwszy rękę. Tylko siostra dwa razy dzwoniła, żebym się nie zawzinał i pojechał. A nam jak na złość wypadły problemy zdrowotne syna i bieganie cały tydzień po lekarzach. Nie w głowie było zakładanie worka pokutnego i sypanie popiołu na głowę. Wiem, że muszę z rodzicami w zgodzie żyć, ale nie potrafię tego robić z pozycji szmaty to wycierania podłogi, czy też butów. Pewnie nikt nic sensownego nie podsunie, ale chociaż się wyżaliłem. Pozdrawiam. Cz lis 20, 2014 15:54 mareta Dołączył(a): Pt cze 03, 2011 8:17Posty: 2586 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem West. Pojechać trzeba, bo to matka, ale nie dać się sterroryzować. Jedź, ale poczekaj niech emocje najpierw opadną. Lepiej, jak emocje trochę opadną. Wór pokutny zostaw w domu, nie masz za co pokutować. Pamiętaj, najpierw żona i dzieci, potem matka. W tym wszystkim widać, że masz cudowną żonę, skoro tyle znosi. Szwagrowie często- robią tzw niedżwiedzią przysługę. Pozdrawiam. Cz lis 20, 2014 19:55 Maxx Dołączył(a): Wt sty 11, 2011 10:46Posty: 70 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem West1979, rodzicom należy się szacunek, ale to nie znaczy, że masz się dać szantażować, wykorzystywać itp. Dzisiaj jesteś przede wszystkim mężem, ojcem, głową rodziny. Z matką relacje powinny być oparte na partnerskich zasadach o wiele bardziej niż wtedy gdy byłeś dzieckiem. Dopóki matka nie jest zainteresowana wzajemnym szacunkiem, akceptacją, to pewnie problemy o których piszesz będą się tylko piętrzyły, jeśli będziesz się starał jej dogadzać. Przyzwyczaiłeś ją niestety do tego przez lata, ale już chyba czas powiedzieć STOP. Życzę by się relacje z matką poprawiły, ale pamietaj że to za żonę i dzieci jesteś przede wszystkim odpowiedzialny i to jej ślubowałeś wspólne życie i miłość. Szczęść Wam Boże! Cz lis 20, 2014 20:50 mr_fuchs Dołączył(a): Cz maja 12, 2011 15:12Posty: 322 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Nie masz o co mieć wyrzutów sumienia. Niektórzy sami zabiegają o to, by umrzeć w samotności. Z Twojego opisu wynika, że matka to nad wyraz toksyczna osoba, która nie potrafi uznać swojego miejsca. Huknij na nią i nie dyskutuj tylko poinformuj jakie są priorytety : najpierw żona, potem dzieci, potem matka. I tak już do jej śmierci. Cz lis 20, 2014 21:25 ogon__ Dołączył(a): Wt maja 31, 2011 16:27Posty: 331 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Najlepiej by zrobiła jakaś terapia rodzinna u psychologa. Każdy uważa, że jest czysty i niewinny jako dziewica, a tylko inni czepiają się bez powodu i manipulują. Twoje spojrzenie na całość jest naturalne, ale to nie znaczy, że obiektywne. Założę się, że matka i siostra mają się za nieskalane, a to twoje zachowanie jest dla nich problemem. Sądzę, że to już za daleko zaszło, żeby dialog coś pomógł, na takim etapie focha każda rozmowa przeradza się w kretyniczną bitwę na słowa. Tu do rozmowy trzeba koniecznie trzeciej osoby, której sama obecność wyhamuje emocje i pozwoli na poważne podejście do swoich uczuć. Pt lis 21, 2014 8:07 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Żadna terapia w grę raczej nie wchodzi, chyba że jakaś w formie sądu nade mną lub żoną. Z nikim się nie kłóciłem, nikomu nie wygarnąłem prawdy w twarz, bo jakakolwiek próba dyskusji kończyła się histerią ze strony mamy. Więc odpuściłem i nie dyskutowałem, nie oceniałem. Usłyszeć od własnej matki kilkakrotnie, że nie będzie się miało dzieci bo żona bezpłodna, bo umrze na raka, bo jej rodzina jest taka, czy siaka i ile to krzywd już było. Nic na to nie odpowiadałem, tylko słuchałem - przez rok. Najwyżej przerywałem śniadanie i wychodziłem do pracy, słuchając na odchodne wrzask, że nie idzie się ze mną dogadać. Odkąd zakomunikowaliśmy, że się wyprowadzamy szykany w znacznej mierze ustąpiły. Tylko co jakiś czas jakiś foch, ale też ignorowaliśmy. Siostra ze szwagrem rodzicami na starość się nie zajmą, bo ich znam. Siostra też wiecznie pokrzywdzona i prześladowana. Wykorzystują rodziców. Czasem po dwa-trzy razy dziennie rodzice do nich jeżdżą. Szwagier otwarcie wokół się śmieje, że lepiej trzymać emeryta niż krowę. Mówi się, że miłość rodziców do dzieci rośnie wraz z odległością. Może za blisko mieszkamy? Po wyprowadzce rodzice bardzo rzadko nas odwiedzali. Chyba, że musieli. I to tak, żeby odjechać zanim wrócę z pracy. Co innego z siostrą - u niej byli dzień w dzień. Pomagali nie powiem. Siedzieli nam z dzieckiem dwa-trzy dni w tygodniu przez ponad pół roku, jak żonie praca się trafiła. Ta pomoc rodziców polegała na tym, że rano wywoziłem dziecko samochodem do nich i przywoziłem. Nie było tłumaczenia, że ponad półroczne dziecko nie bardzo na 15-20 stopni mrozu wynosić na świeże powietrze z rana. Teściową do domu przywoziłem na pozostałe dni. Ale było, minęło. Arabska logika - jest etat, będzie drugie dziecko, za za nim zwolnienie lekarskie do końca umowy, roczny macierzyński i środki do życia zabezpieczone na najbliższe 3 lata, a potem zobaczymy - do przedszkola się towarzystwo eksmituje. Żona 1 dzień się zastanawiała i zgodnie z planem wszytko poszło. Nie powiem. Pomogli w potrzebie, ale zawsze jakieś ale, jakiś spisek, zawsze ktoś coś, aż przyszedł obecny kryzys. Się piętrzyło, przemilczało dużo, aż wreszcie wybuchło. Pt lis 21, 2014 9:24 Maxx Dołączył(a): Wt sty 11, 2011 10:46Posty: 70 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem West1979 napisał(a):(...)Usłyszeć od własnej matki kilkakrotnie, że nie będzie się miało dzieci bo żona bezpłodna, bo umrze na raka, bo jej rodzina jest taka, czy siaka i ile to krzywd już było. Nic na to nie odpowiadałem, tylko słuchałem - przez rok. Najwyżej przerywałem śniadanie i wychodziłem do pracy, słuchając na odchodne wrzask, że nie idzie się ze mną dogadać. (...)West, a gdzie Ty masz język? Pewnie matka pomyślała, że jej przytakujesz swoim milczeniem, wiec później miej pretensje do siebie. Ludzie dorośli rozmawiają ze soba. Jesteś teraz bardziej mężem i głową swojej rodziny, niż wrażenie, jakbyś jeszcze nie odciął pępowiny z matka. Najwyższy to jak matka sobie układa relacje z córką i jej mężem, to ich sprawa. Pt lis 21, 2014 9:51 Johnny99 Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42Posty: 16048 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Nic ci konkretnego nie doradzę, ale powiem tak - długi czas "siedziałem" w rozwodach i tajemnicą poliszynela jest, jak duży procent z nich ma taki czy inny związek z problemami na linii rodzice-dzieci. Ja akurat miałem wielkie szczęście do rodziców - kiedy wziąłem ślub, mój Tata powiedział mi wprost: "teraz twoja żona powinna być dla ciebie ważniejsza niż my". I widzę, że oboje starają się żyć z nami wedle tej zasady. Czasem to jest trudne, również dla mnie (bo to niekiedy wygląda tak, jakby się odsuwali), ale innego wyjścia nie ma. Ci, których rodzice tego nie rozumieją, lub którzy sami tego nie rozumieją, mają, niestety, trudniej - muszą walczyć. Ale tak samo nie mają wyjścia. Jak to napisano wyżej - musisz odciąć pępowinę. To nie będzie łatwe i bezbolesne dla obydwu stron, ale z drugiej strony nie oznacza przecież zerwania relacji - są większe tragedie w życiu. Trzymam kciuki. _________________I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8) Pt lis 21, 2014 10:05 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Trudno przekreślić wszystko i ot tak się odsunąć. Myślami człowiek pozostaje tam i się martwi bo zostają sami zdani na siebie, ale mama pracowała na to systematycznie. W dłuższej perspektywie nie dadzą sobie rady i będzie jeszcze większa tragedia bo bezradność uznają za upokorzenie. Gadałam z ojcem, żeby trochę jakoś ją hamował, żeby się wypowiedział. Całkowicie ubezwłasnowolniony, nic nie zareagował. Mama całe życie chorowała, całe życie wymagała uwagi. Z perspektywy czasu myślę że problemy z sercem i nadciśnieniem były przez jej histeryczny charakter. Dopiero po wyprowadzce z każdym miesiącem staję na nogi a to już 3 lata na swoim. I coraz większego dystansu nabieram. Gdybyśmy ruszyli z budową, to nie miałbym na dzień dzisiejszy ani żony, ani dzieci, ani domu. To opatrzność Boża, że w porę wybuchła. Staram się być obiektywny i również załagadzać żonę, gdy już ją ponosi. Młodsza, to jeszcze się da. Co do wypowiedzi i dyskusji z matką - nie ma dyskusji. Wszelkie słowo wypowiedziane we własnej obronie to krzyk, płacz, gniew i histeria. Nie ma dyskusji tylko jeszcze bardziej agresywny atak. Filozofia na życie -wrzaskiem wszystko załatwię. Nie było dyskusji, więc przestałem dyskutować, bo to nie miało sensu. Poszliśmy z żoną na przetrwanie, że do wyprowadzki wytrzymamy. A po tym jak zakomunikowałem mamie, że żona jest w ciąży i że za miesiąc kupujemy mieszkanie, to mama stopniała. Już musiałem się wydać, bo nie chciałem, żeby wszystko gdzieś na wsi wypłynęło z innego źródła. Jeszcze zamętu narobiła, próbując nam załatwić konkurencję do przetargu (co mogłoby podnieść koszty) i skłócając nas z naszymi wieloletnimi znajomymi, ale dalej już poszło wszystko po naszej myśli. Pt lis 21, 2014 10:32 Anonim (konto usunięte) Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Trzeba ustalić priorytet. W mojej ocenie małżeństwo i dzieci są człowiek pozostaje tam i się martwi bo zostają sami zdani na siebie, ale mama pracowała na to systematycznie. W dłuższej perspektywie nie dadzą sobie rady i będzie jeszcze większa tragedia bo bezradność uznają za sprawa, że się martwisz bo to w końcu rodzice są, ale z całego opisu wynika że mama ma jeszcze energii za dwoje, tylko niewłaściwie ją użytkuje więc może się okazać, że postawiona przed koniecznością przekieruje ją we właściwym kierunku. Tydzień się nie kontaktowałeś i już masz wyrzuty sumienia... oj, ja bym posłuchała Johnny'ego z tą nie martw się na zapas, postawienie wyraźnych granic nie musi oznaczać i normalnie nie oznacza zerwania mogą potrzebować po prostu więcej czasu, aby przyzwyczaić się do myśli, że już nie kontrolują Twojego życia a Ty teraz jesteś głową nowej rodziny. Pt lis 21, 2014 10:53 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Też jestem rozeźlony, bo zaatakowała w sferze zawodowej. Była nie do powstrzymania i nic nie dało rady przetłumaczyć. Mam ugruntowaną pozycję zawodową i raczej nie powinna była zaszkodzić, ale pozostałby niesmak i wstyd, gdyby zwyzywała szefa i mu się odgrażała. Ludzi się szanuje, zwłaszcza tych od których jesteśmy w dość dużym stopniu zależni ))). Gdy będę chciał zmienić pracę, to ja o tym zadecyduję, a nie za mnie jakieś żywioły. To był cios poniżej pasa i przelało czarę goryczy. Jakąś nadzieję mi to odebrało i coś pękło. Siostra dzwoniła i upominała, żebym się nie zawzinał, bo nie tylko mama tam w domu została, ale też i tata. Nie odpowiedziałem, że u mnie w domu pozostało dwoje wnuków, bo wydawało mi się to oczywiste. Żonie teraz nic nie krzyczała, to gdyby miała wolę to przyjechałaby w odwiedziny pod moją nieobecność. Może nas na przetrwanie wzięła? Tylko we mnie narasta z każdym dniem jakaś niechęć i tego się boję-że z biegiem czasu nie będę potrafił pokonać pewnych barier. Pt lis 21, 2014 11:17 Kael Dołączył(a): Śr kwi 04, 2012 15:51Posty: 15038 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Ciekawe, ze szale goryczy przelal u ciebie cios w prace zawodowa a nie w zone i rodzine.... Zastanow sie nad swoimi poza tym stosujesz typowa dla wielu mezczyzn (popatrz na wlasnego ojca) strusia nie wystarczy milczec. Masz na spokojnie pojsc do rodzicow, najlepiej bez zony (bo po co ona ma tej histerii tesciowej wysluchiwac) i powiedziec, nie zwazajac na wrzaski i szlochy matki, ze to twoja zona i dzieci sa dla ciebie najwazniejsze. Rodzicom pomocy nie odmowisz, ale nie bedziesz na ich kazde zawolanie i kazda fanaberie. I choc do ojca do dotrze i kiedys zonie przetlumaczy. albo i nie. Ale to on trzydziesci pare lat unikal konfliktow i pozwalal zonie nie tylko sobie kolki na glowie ciosac ale i za niego konflikty zalatwiac. To nie jest wzor meza, ale niestety taki sie tobie twoje dzieci (szczegolnie syn) tego unikania porzadnego rozwiazywania konfliktow nie przejal od dziadka, czyli (obecnie) od ciebie musisz dac mu przyklad jak rozwiazuje sie trudne sprawy. Na pewno nie przeczekujac. Pt lis 21, 2014 11:40 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Kael - trochę chaotyczne, ale snuję wnioski. Uderzenie w sferę zawodową, to uderzenie zarówno we mnie jak i w moją żonę. Aktualnie moja praca to nasze jedyne źródło dochodów, więc trzeba je szanować i pielęgnować (plus jakieś tam drobne oszczędności i kredyt). Nawet na zmianę nie bardzo w chwili obecnej mogę sobie pozwolić. Sugerujesz, że mam pojechać pierwszy do matki i próbować krzyczeć głośniej niż ona?Według mnie, jeżeli rozmowa nie pomaga, to krzyk tym bardziej, bo emocje wszystko zagłuszą. Co do żony -broniłem jej. Na każde oszczerstwo wypowiadane 3- 4 raz z rzędu odpowiadałem - nie, to nie jest prawda, nie masz prawa tak jej oceniać, ale to wywoływało jeszcze brutalniejszy atak. Więc się wyprowadziliśmy-to była moja obrona żony przed moją matką. Za mało? A mieliśmy w planach budowę i kupiliśmy wcześniej działkę. Żonie szkoda było bardzo, że nasze ambitne plany odwleką się 10-15 lat, ale też wyjścia nie rozdarty, bo matka zaczyna nienawidzić i mnie i żonę, za to że ja odszedłem od matki i zacząłem żyć własnym życiem. Żona winna, bo mnie odciągnęła. Zapytałem kiedyś mamy, podczas jednego z jej monologów- Czy ja nie mam prawa mieć dzieci?, żony?, własnego życia? Co ja takiego uczyniłem, że to wszystko co próbuję robić, jest złe? - w odpowiedzi wrzask i tyle z dyskusji. To pojechałem do pracy nic nie mówiąc więcej. Pt lis 21, 2014 11:58 Kael Dołączył(a): Śr kwi 04, 2012 15:51Posty: 15038 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem To nie umiesz po prostu powiedziec swojego normalnie? W domu albo krzyczeliscie wszyscy albo milczeliscie? Najwyzsza pora zaczac zachowywac sie jak normalny masz sie pytac matki, co ci wolno a co nie. Do niej - jak widac - od lat zadne argumenty nie trafiaja. To jest nieszczesliwa osoba, ktora zyje tylko emocjami. Ale ona ma wlasnego meza, ktory ma o nia sie troszczyc i jej to kiedys nie sa jej wlasnoscia i jak pewnie juz slyszales: "Dlatego opusci czlowiek ojca i matke i zlaczy sie ze swoja zona i beda oboje jednym cialem. A tak nie sa juz dwoje, lecz jedno cialo".Dlatego masz rodzicow odwiedzac, patrzec, czy nie potrzebuja pomocy, ale w zarodku ucinac awantury o twoje zycie. W ostatecznosci wychodzac. I to nie ty jestes winny tej sytuacji, wiec nie musisz czuc sie osoby, takie jak twoja matka, ktore mistrzowsko potrafia manipulowac calym otoczeniem, zeby osiagnac co chca. Wszyscy dookola czuja sie winni i szukaja sposobow na rozwiazanie konfliktow, a osoba, ktora je tworzy ... nic nie robi, bo nikt nigdy jej do tego nie przy tym gleboko nieszczesliwa - owszem. Ale to nie uleganie jej fanaberiom jest sposobem pomocy dla niej. Pt lis 21, 2014 12:13 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem To prawda. Manipuluje wszystkimi wokół i jakiego by zamętu nie narobiła to zawsze na koniec stawia się w roli ofiary, a jej ofiara zostaje przefarbowana na agresora. W tym roku ja stałem się celem jej ostatecznego ataku. Mimo usilnych prób normalizacji po wyprowadzce napięcie też narastało. Sama żona namawiała do zgody i zapomnienia, ale przy każdym zgrzycie przypominało się te 1,5 roku "sielanki" u rodziców - dalsze 0,5 roku było już w miarę. To było z jej strony duże poświęcenie i to uznaję, bo sama w niedzielę do nich mnie ciągnęła. Cały proces pojednania, współpracy i normalizacji nadzorował uczynny szwagier i moja wiecznie bezradna siostra. Potrafili zawsze mamę pocieszyć, doradzić, ocenić, zasugerować. Podczas, gdy się o coś spiąłem z żoną przy niedzielnym obiedzie u rodziców, co guzik go powinno obchodzić, to szwagier potrafił stanąć po odpowiedniej stronie konfliktu i odpowiednio nim dalej pokierować - też ma talent do eskalacji. A to nas na podwórku samochodem zastawił, a to coś skomentował. Siostra zawsze się tylko uśmiechała i nic nie mówiła. Śmiali się do nas co niektórzy i komentowali, bo publicznie potrafił się na nasz temat udzielić, nawet przy nas-w żartach, ale nam trochę z rodziny opowiadali. Średnio żona i szwagier za sobą przepadają, ale w myśl dobra ogółu, powszechnej miłości i dobrobytu ustępowaliśmy, albo zabierałem rodzinę gdy już się najeżyli na siebie jak koty. Przy tym siostrze i jej mężowi nie wolno nic powiedzieć, żeby nie urazić. Tak teraz i w moim przypadku. Na pewno ułożyli jedyną prawdziwą historię, ją zatwierdzili i się teraz pocieszają. Pt lis 21, 2014 12:57 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
Wielka afera w Oświęcimiu. Narodowy Fundusz Zdrowia nałożył karę na pogotowie ratunkowe. Chodzi o sprawę z kwietnia 2021 r. 66-latka zmarła po tym, jak ratownicy nie podjęli jej reanimacji. Jak ustaliła "Gazeta Krakowska" postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Oświęcimiu. Według byłej lekarki tego pogotowia, ta sprawa to tylko czubek góry zdarzyło się w kwietniu zeszłego roku. Było mroźny, jak na tę porę roku poranek. 66-letnia pani Zofia, do tej pory w dość dobrym stanie zdrowia - jak zapewniają członkowie jej rodziny, zaczęła skarżyć się swojemu mężowi Stanisławowi, że ma problemy z oddychaniem i brak jej tchu. Mąż zaniepokojony sytuacją od razu zadzwonił na numer 112. Oddał słuchawkę Krzyczała im do słuchawki "Duszno mi, ratujcie mnie!” - przypomina sobie te dramatyczne chwile pan Stanisław. Jeszcze przed przyjazdem karetki, kobieta straciła przytomność. Wtedy jeszcze raz małżonek wykręcił numer alarmowy. Pogotowie już było pod domem, ale - jak wspomina mężczyzna, nie włączono nawet sygnału dźwiękowego, co może sugerować, że nie spieszono się zbytnio z ratunkiem.– Zadzwonił domofon, więc odszedłem od żony i od razu otwarłem drzwi na korytarz, bo myślałem, że polecą biegiem. A oni szli spacerkiem, z torbą i butlą. Przypięli plasterki na klatkę piersiową żony, podłączyli ją do kardiomonitora i pokazała się kreska. Jeden z nich powiedział: „Przykra wiadomość, pana żona od dawna nie żyje”. Zdziwiłem się: „Jak to? Siedem czy osiem minut temu krzyczała do telefonu, to jak może nie żyć od dawna?” – tak pan Stanisław opisał to, co działo się później reporterom programu "TVN - Uwaga!"Do tej pory jest jednak przekonany, że jego żona mogłaby przeżyć, gdyby tylko ratownicy z oświęcimskiego pogotowia od razu przystąpili do reanimacji. Twierdzi, że jego żona na krótko przed przyjazdem karetki jeszcze żyła i dało się jej roku od tego zdarzenia błędy ratowników dostrzegli biegli z Narodowego Funduszu podstawie przeprowadzonej kontroli oraz uzyskanej dokumentacji i wyjaśnień świadczeniodawcy stwierdzono, że zespół ratownictwa medycznego nie podjął resuscytacji krążeniowo-oddechowej, uznając ją za bezzasadną i odstąpił od medycznych czynności ratunkowych, pomimo braku stwierdzenia tzw. pewnych oznak śmierci - napisano w uzasadnieniu decyzji NFZ o ukaraniu Zakładu Opieki Zdrowotnej w Oświęcimiu za niezgodne z przepisami postępowanie pracowników efekcie ZOZ zapłaci 71 tys. zł jednak nie koniec kłopotów dla winnych tej sytuacji. Sprawa trafiła pod prokuratorską Prowadzimy postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Jest ono w toku na chwilę obecna. Nikomu nie postawiono jeszcze żadnych zarzutów - potwierdza w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Mariusz Słomka, zastępca Prokuratora Rejonowego w Berezowska, anestezjolog i specjalista chorób zakaźnych, to była pracownica oświęcimskiego pogotowia. Jest przekonana, że doszło tutaj do nie ma pewności, że 66- latka by dziś żyła, to ja na pewno bym się tej reanimacji podjęła na ich miejscu. Przecież do zatrzymania krążenia mogło dojść nawet na kilkanaście sekund przed przyjazdem karetki - mówi w rozmowie z "Krakowską". - Nawet Rzecznik Praw Pacjenta potwierdził, że nie podjęcie resuscytacji to naruszenie praw pacjenta - też, że ta sprawa to tylko wierzchołek góry Od lat miałam sporo zastrzeżeń do tego, jak kieruje się pracą tego pogotowia. Gdy jednak zwracałam uwagę na nieprawidłowości, to stałam się ofiarą mobbingu - mówi nam kategorycznie odrzuca Edward Piechulek, dyrektor szpitala powiatowego w co znajduje się w przestrzeni medialnej nie musi być prawdą, nie mam teraz czasu na rozmowę - oświadczył naszemu nieprawidłowości w tej placówce, po skardze doktor Berezowskiej, mają zająć się też radni powiatu Molo w Osieku przyciąga turystów w upalne wakacje. To niezwykłe miejsceJakie szkoły wybrali absolwenci szkół podstawowych w powiecie oświęcimskim?Oświęcim. Licytacje komornicze domów, mieszkań i działekTrwa remont dworca kolejowego w Oświęcimiu. Czynny jest podziemny tunelPiotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz, nagrodzony przez AmerykanówPorąbka Kozubnik to miejsce przyciągało kiedyś ludzi z całej Polski [ZDJĘCIA]Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
odszedłem od żony i dzieci